W czasie wojen północnych, popołudniem 2 XII 1706 doszło do podstępnego, nie udanego zajazdu na miasto rosyjskiego gen. Baura. Ten znany epizod z dziejów twierdzy najszerzej, opisał w dwu mało znanych, niepublikowanych rękopisach. Pierwszy to  Konnotacja Jakuba Arakiełowicza. Równie obszerną, współczesną relację przytoczył dosłownie w Opisaniu Mikołaj Stworzyński. Obie różnią się w wielu szczegółach, jednocześnie się znakomicie dopełniając.
Scenariuszowy wręcz opis wydarzenia napisany jest staropolską polszczyzną, a drugi jeszcze niemal w połowie przepełniony łaciną. Po przeredagowaniu jednak i skompilowaniu obu (niżej) mógłby służyć kolejnej malowniczej rekonstrukcji historycznej.  


 * Ordynata nie było w Zamościu, przebywał za Wisłą w obozie królewskim. Tu zbliżył się rosyjski pułk gen. Baura. Teresa Zamoyska przezornie zwróciła się do obu hetmanów, czy może wpuścić generała. Nim przyszła odpowiedź  rano 27 XI przybył wysłannik rosyjski by rozpisywać gospody i stancje w mieście dla wojska. Oznajmiono mu, że twierdza pozostanie zamknięta. Generał tym razem zwrócił się o trzy dni w mieście w kilku osobach (dla poratowania zdrowia), po odmowie, po 2 godzinach stanął karetą pod zamkniętą Bramą Szczebrzeską, z kilkudziesięciu konnymi. Po pół godzinie lżąc niezmiernie ruszył do również zamkniętej Bramy Lwowskiej. Nafuriowawszy się zatrzymał się w gospodzie przy bramie. Wysłannika Zamoyskiej, oficera niemal pobił i rozkazał się szykować do atakowania twierdzy. Następnego dnia w niedzielę przystąpiono do rabunku przedmieść nie wpuszczając i wypuszczając nikogo z miasta, nawet na targ.  Ordynatowa wysyła znowu posłów, pytając czego fortecę Rzeczypospolitej po nieprzyjacielsku bez żadnego powodu i ją niewinną atakuje, także kolejnych po czterech dniach mediatorów generał z konfuzją odprawił. Natomiast drabiny do oblężenia, bomby i różne appartamenta gotować kazał, zwozić z okolic pod gardłem faszyny z siekierami i, rydlami i motykami. Tymczasem Zamoyska od miasta, dla ułagodzenia podsyła mu po beczce wina i gorzałki, sama śle listy z żalami, by 8-go uzyskać ukaz, pod którym generał ma odstąpić od twierdzy nie czyniąc wszelkiej pretensji i drugi, którym dać mu miała satysfakcje przez powitanie i oddanie honoru, z trzema osobami na Zamku. Ordynatowa po długich deliberacjach, przezornie opierała się, ale uległa perswazjom.
Posłała poszóstną karetę pańską z cugiem koni pięknych gliniastych po niego, który wymówił się do 3 godzin czasu, i wjechał o godz. 12 w południe, z 3 oficerami i 2 kamerdynerami. Ordynatowa wysłała przed pałac marszałka dworu z dworzanami, w imieniu wesoło czekającej Pani swojej do powitania i ucieszenia się z miłej prezencji tak zacnego gościa. Poprowadzony pod rękę przez niego na schody miło przyjął komplement i wzajemnie sam winszował sobie honoru. Przeszli przez pokoje, a generał kontentując się widzeniem, m.in. przyznał, że pierwszą jak żyje widzi w Zamościu tak wysokich przymiotów Panią.
C
zęstowała go należycie. Był na obiedzie przybyły od hetmana polnego major Tauben [tytułowany dalej komendantem] i zaproszony już po obiedzie Mozel kapitan granaterzy. Ostatni prowadził z generałem śmiały dyskurs, Generał niby żartem przymawiał mu, że jego granaterów nie chciał wpuścić do miasta, wadził się ustawicznie z majorem.
Generał  skrycie wyprawił też swego posłańca aby moskiewscy ludzie – granaterzy i kałmucy byli gotowi pod Bramą [Lwowską]. Ten zabawia godzinę w kramach i Generał nie czekając już na niego, sądząc, że rozkaz wykonał, pożegnał Ordynatową i wsiadł do karety. Zabrał komendanta. Ordynatowa perswadowała wyjazd i nawet schowano mu kapelusz, on jednak zabrał czapkę Krzysztofowiczowi i odjechał (przy okazji zagarnięto i kapitana Mozela). W karecie generał uczynił się pijanym. Otworzono Bramę i pospuszczano zwody. Dwa konie stanęły już na zwodzie. Doszło do kłótni. Chcącego gwałtem wysiadać Taubena Generał za łeb porwał, ten wzajemnie jego. Komendant sięgnął do szpady. Generał krzyknął do swoich – postupaj, postupaj skorej. Granatyrze jego, dwoma partiami stojąc do Bramy skoczyli, rzucając granaty, które naszych nie wypłoszyły, potem dali ognia z flint i z Bramy wypłoszyli pierwszą wartę, która cofnęli karetę, Moskwa jednak odcięła 5 koni, bo szósty pobiegł do miasta. Strzelali ku skupionym przy kościele Bonifratrów obrońcom. Widząc to Wicki szlachcic i żołnierz skoczył z szablą. Postrzelony i cięty w głowę, w kilka godzin umarł.
Szczęśliwie, że luzowani z odwachu granatyrze ordynaccy szli do bramy na wartę. Z za Franciszkańskiej ulicy na czele z ich chorążym Jaworskim (stanął mężnie dając ognia dobrze) i kapralem Dukielo wsparli obrońców.  Należycie też między Moskwę rzucano granaty. Już kilka rot stanęło przy murze franciszkanów w mieście niedaleko bramy i na wały do dział wemknęło się kilku moskiewskich granaterów obracając dwie półkartauny w stronę miasta. Ale ich postrzegłszy nasi z ludu pospolitego, jednych pozabijali, drudzy pouciekali. Z obu stron potężnie dawano ognia, ale nasi mężniej stawali. W sukurs przybiegł komendant Roman i dodawał serca walczącym, do ostatniej ucieczki przymuszając. Zbiegło się też nie mało mieszczan. Aż się Moskwa na most rejterować musiała, przy zwodzie nie dając w górę podnosić, uwieszając się u łańcuchów. Dopiero gdy z dział na bastionie św. Michała dano ognia z mostu pospadali. I tak wszystkich wypchnięto z Bramy i ją zamknięto.
Co ich tam trupem legło i postrzelonych zostało nie pisze się. Kareta była bardzo pomocna, bo nie mogli w sposób obcesowy do miasta się wwalić, a kałmuków stało już nie mało z dzidami i napiętymi łukami przed Bramą.  Generał zabrał ze sobą komendanta  i kapitana pod ścisłą wartę. Ale nie bez szwanku. Sam wziął na wylot w gembę kulą i kilka zębów mu wystrzelono, a mdlejącego zabrała Moskwa do gospody przy Bramie.
Generał nazajutrz ruszył do Sitańca do dworu Tuszyńskiego, o równe pół mili od miasta. Osadził konne warty około miasta i ludzi jego po zajazdach było nie mało, nie dopuszczając ani z miasta, ani do miasta nikogo, do którego nie kazano by strzelać. I tak z Opatrzności Boskiej i przyczyny Panny Najświętszej zachowani zostaliśmy od nagłej śmierci z dziatkami naszymi. Ten dzień tak trzeba obserwować, jak obserwujemy Panny Najświętszej zwycięstwo z Turkami. Generał odszedł dopiero 21 XII, aż za trzecim ordynansem hetmanów.