Ur. w Zamościu, pochodził z żydowskiej rodziny rzemieślniczej, po śmierci matki w 1927 (krawcowa, po gimnazjum w Petersburgu, znała kilka języków), wrócił z Argentyny jego ojciec (malarz pokojowy). Mieszkał przy ul. Konopnickiej, uczęszczał do szkoły nr 2, miał wśród kolegów pseudonim "Jan Filozof". W 1939 przez Lwów, wyjechał przed prześladowaniami do ZSRR, pracował w kopalniach Donbasu, potem w Doniecku, był magazynierem, tokarzem, pracował w fabryce mebli, służył w Armii Czerwonej. Po wojnie zamieszkał w Petersburgu, ukończył tam Technikum Artystyczno-Dekoracyjne. Pracował jako dekorator, później 13 lat kierownik działu karnetów w leningradzkiej orkiestrze. W 1980 debiutował w języku ros. (gazeta w Murmańsku), drukował w wileńskim "Czerwonym Sztandarze". Po polsku publikował w czasopismach polonijnych, w Almanachu Polonii, także w "Tygodniku Zamojskim" (1981). W Petersburgu wydał tomik Predrogszyj sad  czyli "Zziębnięty sad" (1987).  Działał w rosyjskiej Polonii.
W Petersburgu odnalazł go poeta H. Radej z Chełma. Zamość odwiedził w 1980 (poszedłem na ul. Konopnickiej, chciałem odnaleźć swój dom. Zobaczyłem w tym miejscu jakieś ogrody i ani śladu po dawnych domach, podwórzach, wspólnej studni. Nic, a nic. Stałem tak i milczałem. Wstyd mi było płakać, więc szybko odszedłem). W XII 1994 dzięki pomocy PKZ wrócił tu na stałe, dostając od miasta małe komunalne mieszkanie przy ul. Peowiaków. Po śmierci żony w 2009 zamieszkał w Gdańsku u brata. Wydał tomik wierszy Skroś czasu źrenice 1995 (w lubelskim Norbertinum), fraszki Wszelkie kłopoty z głupoty 1997, Melodie miłości 1999 oraz Wspomnienia uchodźcy (retrospektywna proza i 17 liryk) 1997, Dialogi między żywym i zmarłą 2008. W 1995 drukował w odcinkach  Wspomnienia w "Tygodniku Zamojskim".


 * Z listu do "Tygodnika Zamojskiego" (1981) - Jestem Polakiem żydowskiego pochodzenia, urodzony w 1922 r. i zamieszkały w Zamościu do 1939 r., do tragicznych dni września. Musiałem uciec ponieważ los mój z góry był przesądzony. Straciłem ojca, dom rodzinny, straciłem swoją młodość i szczęście. Bo szczęśliwym można być tylko tam, gdzie się przyszło na świat. Uchodząc z mego miasta wziąłem ze sobą miłość do Zamościa na całe życie. Dowiedziałem się z "Perspektyw" o wielkim święcie 400-lecia mego kochanego Zamościa. Chciałbym na swój sposób odpowiedzieć na apel waszego "Tygodnika". W swoim czasie napisałem trochę luźnych wierszy dotyczących tych smutnych tragicznych czasów wojny.  nie mam żadnych ambicji w sensie nagrody czy honorarium. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby redakcja dała je do druku. To była by dla mnie największa nagroda.
 * W naszej rodzinie uprawiało się kult ducha. Wszędzie były książki. Zaczytywałem się w nich. Przed naszym oknem była lampa na ulicy. Światło padało przez okno, mogłem czytać całe noce.
 * "Zamość"
Śnieg od wiśni wiosną w oknie
A za oknem lśnią kasztany.
Jabłoń chyli się samotna...
grając światłem latarnianym.
     W Starym Mieście ornamenty
     W chmurach wieża magistratu.
     Stare miasto - styl Florencji
     wokół polskie chaty.
Błękit czysty nieboskłonu
Ciepło dłoni macierzyńskich
i spiżowe pieśni dzwonów -
niezatarty ślad dzieciństwa.
     Tyle w życiu miast widziałem
     na rozległych szerokościach
     żadnego tak nie kochałem:
     wiecznie serce me w Zamościu!
Rapsod rzewny pierś szarpiący
Wieczna radość nut Chopina
Wszystko w sercu mym dźwięczące
słowem "Zamość" się zaczyna!
                                                      Leningrad 1950 r.