Wybuchł w nocy z Wielkiego Piątku na Sobotę (18 IV) ponownie stanęła w ogniu płd.-zach. część miasta. Wg kronikarza - pożar miał być karą spadłą na ordynata, który tego samego dnia - mimo wstawiennictw - nie zgodził się na darowanie życia niejakiej Barbarze, podówczas ciężarnej, skazanej za zabójstwo. Pożar wszczęty z niewiadomey przyczyny, od domu Lędzy, gdzie akcyzę (podatki) pobierano, strawił dzwonnicę kolegiacką, infułatkę, stajnie pałacowe, 34 domy przy Rynku Wodnym. Ucierpiał pałac z licznymi dziełami sztuki i Kolegiata z cennym archiwum. Największą grozę budził arsenał z wybuchającym prochem (zniszczeniu uległo połowę armat).

 * Pobożny Jemiołkowski wspominając pożar mówił, że był karą - snać pono młode państwo [Zamoyscy] postu nie przestrzegało...