Stanął w kaplicy ordynackiej z końcem XI 1892. Jest to znacznej wielkości figuralna rzeźba z białego marmuru karraryjskiego (nie z jednolitego bloku - kończyny "doczepiane)wykonana przez Włocha Antonio Argentiego z Neapolu (1891). Temu ordynatowi zawdzięczała kaplica w całości to nowe, znane obecne wyposażenie. Przedstawia Tomasza Franciszka Zamoyskiego w naturalistycznej przedśmiertnej scenie z postacią córki, wg innych interpretacji aniołka (bez skrzydeł) ukazującego mu drogę do nieba. Wg Tomasza Bulewicza stała pierwotnie między nawą środkową i północną, przy trzecim filarze od strony wschodniej (ordynat wpatrywał się w stronę ołtarza w prezbiterium) i była narażona na uszkodzenia przez tłum wiernych, zwłaszcza dłoń Zamoyskiego, kilkakrotnie rekonstruowana.


  * Aby wejść na nagrobek, "pomocna" była ręka Ordynata, która po jakimś tam czasie się po prostu uszkodziła. Jest też wersja, że Tomasz ma tak wyciągniętą dłoń, aby można było pocałować, nawet po śmierci "rękę pańską". I jakiś "narwany komunista" Ordynatowi rękę utrącił. To oczywiste brednie. Tomaszowi urwali w swoim czasie przy mankiecie dłoń wraz z nadgarstkiem  - i kolejne pokolenia "rekonstruują"  co im tam w duszy gra. Obecna to już chyba czwarta, a nawet piąta ręka. Jak na nagrobek dość niezwykłe. A złączenie środkowego i serdecznego palca zawiera  w sobie ...satanistyczną symbolikę. (Tomasz Bulewicz, FB)