Wysiedlenia z tzw. Kraju Warty (częściowo także Bydgoskiego i Łódzkiego) prowadzone były na masową skalę przez Niemców w 1939-41. Pierwsze transporty wysiedleńców, Polaków jak i Żydów, głównie z Koła i Włocławka, także m.in. Płocka i Łowicza, kierowano do Zamościa w grudniu 1939. Niemcy trzymali ich w odebranej kościołowi Kolegiacie. Spora część osiadła po wojnie na stałe w Zamościu. W Zamościu zorganizowano dla nich pomoc. Dzieci otrzymywały od dorosłych paczki z żywnością i odzieżą, przerzucane przez sztachety na teren przykościelnego cmentarza od strony ul. Szczebrzeskiej, a od czasu do czasu ktoś z wysiedlonych zbierał paczki bez przeszkód ze strony Niemców pilnujących kolegiaty (M. Matuszewska). Wysiedlonych rozlokowano później w mieście, a w kolegiacie urządzono skład zboża.
* Pierwszy transport wysiedlonych przywieziono w towarowych wagonach już na przełomie zimy 1939/40. Ludność tę umieszczano w Kolegiacie. Siarczysty mróz, zwały śniegu, częste zamieci zawiewały domy z dachami. Kolegiata, rzecz jasna nie była opalana. Ktoś z PCK konspiracyjnie organizował pomoc dla dzieci. Paczki z żywnością przerzucaliśmy przez żelazne sztachety ogrodzenia. Potem jakaś postać wychodziła z kościoła, prawdopodobnie pod pozorem załatwienia swojej potrzeby i zbierała paczki. (Maria Matuszewska)
* Pierwsze pociągi zwoziły wysiedlonych z własnej ziemi poznaniaków, których częstokroć wyrwanych w przeciągu 5 minut z domu, źle odzianych i głodnych, wieziono po kilka dni w nie ogrzanych wagonach. Nie dziw, że dzieci marzły na śmierć na rękach zrozpaczonych matek. Społeczeństwo miejscowe gościnnie przyjęło nieszczęśliwych, a PCK otoczył ich opieką. Należy wymienić ofiarną pracę p. Kamili Kopcińskiej, p. Ireny Laskowskiej, p. Kniazia, p. Pieszkowej, p. Mieczysława Dytrego, p. Karpowicza, p. Bolesława Bajankiewicza, p. Marii Markuszewskiej. (ze wspomnień starosty M. Sochańskiego)
* Pierwszy transport wysiedlonych przywieziono w towarowych wagonach już na przełomie zimy 1939/40. Ludność tę umieszczano w Kolegiacie. Siarczysty mróz, zwały śniegu, częste zamieci zawiewały domy z dachami. Kolegiata, rzecz jasna nie była opalana. Ktoś z PCK konspiracyjnie organizował pomoc dla dzieci. Paczki z żywnością przerzucaliśmy przez żelazne sztachety ogrodzenia. Potem jakaś postać wychodziła z kościoła, prawdopodobnie pod pozorem załatwienia swojej potrzeby i zbierała paczki. (Maria Matuszewska)
* Pierwsze pociągi zwoziły wysiedlonych z własnej ziemi poznaniaków, których częstokroć wyrwanych w przeciągu 5 minut z domu, źle odzianych i głodnych, wieziono po kilka dni w nie ogrzanych wagonach. Nie dziw, że dzieci marzły na śmierć na rękach zrozpaczonych matek. Społeczeństwo miejscowe gościnnie przyjęło nieszczęśliwych, a PCK otoczył ich opieką. Należy wymienić ofiarną pracę p. Kamili Kopcińskiej, p. Ireny Laskowskiej, p. Kniazia, p. Pieszkowej, p. Mieczysława Dytrego, p. Karpowicza, p. Bolesława Bajankiewicza, p. Marii Markuszewskiej. (ze wspomnień starosty M. Sochańskiego)