To budząca zdziwienie acz oficjalnie funkcjonująca nazwa XIX-wiecznych murowanych kramów żydowskich w centrum Hrubieszowa. W Zamościu używaną jeszcze w l. 70. XX w. przekazała we wspomnieniach z Browarnej Maria Matuszewska. Sutkami nazywano przejście – wąska cienista dróżka, między domami a płotem ogrodu prof. Milera z nigdy nie wysychającym błotem – którą mieszkańcy ul. Browarnej/Kilińskiego przechodzili na Planty, skracając tak sobie drogę na Stare Miasto. Składało się z dwu części:
- północnej (od Kilińskiego), były aż trzy prostopadłe coraz dłuższe dojścia (ścieżki) do kolejnych domów, rolę sutek pełniło pierwsze - dochodzące terenu klinkierni i może następne (a najdłuższe - czwarte to już ul. Redutowa).
- południowej (od Peowiaków), wzdłuż ogrodzenia klinkierni, po przeciwnej stronie - "Belwederek" i ogród prof. Milera.
Był jeszcze element łączący obie części 70-metrowa ścieżka-uskok
W latach 70. przestała istnieć stara zabudowa południowej strony Kilińskiego (m.in. rozbudowa szpitala, bud. pogotowia, bloki mieszkalne). Z pierwotnego przebiegu Sutek pozostała ich południowa część, dalej, krótkim uskokiem przechodząc we wspomnianą ul. Redutową. Nazwa lokalnie używana była w l. 80, a dla wspomnianego"uskoku", nawet jeszcze później.
Zachowało się zdjęcie wysokiego betonowego ogrodzenia wzdłuż, którego szło się częściowo Sutkami. Identyfikowane czasem z pobliską Baterejką (Reduta).
Słowem tym określano wąskie przejścia na Majdanie i Nowym Mieście (ul. Lwowska między posesjami Marszalca i Szweda, na ul. Spadek, także wewnątrz domu).
* W gwarze Lubelszczyzny sutkami/sudkami nazywano wąskie przejścia między budynkami.
* B. Stanulewicz - Oj śmigało się tędy "na skróty", szczególnie latem, jak było gorąco, to szło się wolniej, bo chłód przyjemny ...i nie szkodzi, że było ciut mokro; E. Marszalec - Nie chodziłam tędy, bo mieszkała tu zezowata Gabryśka niezbyt przyjemna sąsiadka.