Także Jehoszua Margulies, Samuel Margules, pochodził z Warszawy. Był najzamożniejszym mieszkańcem Zamościa l. 60. XIX w. (wg składki na latarnie), posiadał trzy sąsiadujące domy w Rynku, dwupiętrowe (nr 16, 17, 18), folwark pod miastem i jeszcze w Warszawie, gdzie miesiącami przebywał. Zatrudnienie przy nim znajdowało dwu pisarzy. Jedyny z którym kontakty finansowe utrzymywał ordynat, także komendant garnizonu. Był miejscowym autorytetem dla władz wojskowych. Przez wiele lat stał na czele miejscowej gminy żydowskiej (w 1962 czł. gminy zamojskiej). Przewodniczył Radzie Szczegółowej Opiekuńczej szpitala żydowskiego, zorganizował w nim aptekę. Był "dostawcą", entreprenerem budowy drogi bitej do Zamościa, dzierżawił sklepy w ratuszu, był kolporterem loterii,
Filantrop. W kryzysowym roku 1854 zakupił 800 korców mąki, piekł i sprzedawał najuboższym chleb za pół ceny (bez względu na wyznanie), a w 1863 zakupił dla powstańców dużą ilość kożuchów i żywności. Korespondent "Izraelity" (podpis "Sam. Mar"). Zapraszali się wzajemnie z pułkownikiem, bywał w Klubie Oficerskim jego domu wysocy rangą oficerowie grali w preferansa. Do chorej żony lekarza sprowadzał z Warszawy. Był dziadkiem Ignacego Margulesa. I. L. Perec wspomina o nim jako bogatym, niesympatycznym wujku (przemierzał miasto, trzymając założone za plecami ręce). 


  * W 1863 Moskale obawiając się powstańców na trakcie, kilkadziesiąt tys. rubli na zaległy żołd  żołnierzom z Warszawy do Zamościa wepchnęli gwałtem Margulesowi. Chcąc nie chcąc przyjął tę posyłkę. Po drodze wpadł w ręce rekonesansu powstańczego. Przyznał natychmiast, że wiezie pieniądze Moskali. Odebrano mu je, a samego postawić przed sąd wojenny (powieszenie). Żyd odwołał się do pewnego obywatela w Zamościu i dopiero jego wstawiennictwo uratowało go.