Pochodził z Radomia, po studiach w Szkole Farmaceutycznej prowizor I klasy (1843), od 1847 mgr farmacji, praktykował w Warszawie. W 1843-47 był aptekarzem w Szczebrzeszynie, założył aptekę w Wojsławicach, a w 1850 osiadł w Zamościu. Przez 40 lat prowadził aptekę (ob. Apteka "Rektorska"), wysoko ceniąc swój zawód i wypełniając czas rozległą działalnością. Był współzałożycielem i prezesem straży pożarnej (1884), przewodniczącym kasy Towarzystwa Dobroczynności, naczelnikiem deputacji kwaterunkowej, radcą ubezpieczeniowym, od 1853 czł. Rady Opieki szpitala, w 1875-84 był opiekunem obu szpitali, działał w dozorze kościelnym, rozlicznych komisjach (m.in. poboru do wojska). Posiadał tytuł Radcy Dworu. W 1872 został czł. Warszawskiego Towarzystwa Farmaceutycznego i Tow. Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych, od 1875 Tow. Lekarzy guberni lubelskiej.
Czynnie uczestniczył w działalności spiskowej (1863), jego apteka pełniła rolę "banku narodowego", realizując obligacje Zamojskiego Tow. Dobroczynności (1 zł i 1gr), później prezes tegoż Towarzystwa. Podczas epidemii dostarczał biednym i chorym bezpłatnie leki (uczniom progimnazjum), wygłaszał odczyty (np. O glinie i jej zastosowaniu w przemyśle, 1884), Staropolski dom p. Kłossowskich dawał w swoich podwojach amatorskie przedstawienia.
Sfinansował restaurację kolegiackiego ołtarza MB Łaskawej, przewodził skutecznej akcji przeciwstawiającej się obniżeniu wieży ratuszowej (1861). Otrzymał podziękowania z "Ossolineum" za przekazanie do zbiorów eksponaty (1881). Za działalność na rzecz szpitala otrzymał order św. Włodzimierza (1860). Dzierżawił ogród owocowy przy bazylianach. W kryzysie otworzył przy aptece wytwórnie wody gazowanej, sklep z lampami, założył spółkę asenizacyjną. Zmarł 23 XI, żona Aleksandra z d. Kiewlicz (1830-1893). Aptekę wraz kamienicą (Rynek Wielki 2) odziedziczył syn Zdzisław Kłossowski. Spoczywa na zamojskim cmentarzu. (B)
* Z nekrologu w "Wiadomościach Farmaceutycznych" - Jako aptekarz należał do bardziej wzorowych i inteligentnych, zawsze ceniąc wysoko swój zawód. Wszystko co się tyczyło farmacji gorąco go interesowało do ostatniej chwili. Zawsze był gotów do wszelkich ofiar, gdy widział, że idzie o dobro zawodu.
* I.L.Perec - Aptekarz z rezerwą i cichą dumą zubożałego arystokraty, sprzedaje lekarstwa (głównie wodę gorzką i napitek wiedeński). Jeśli ma czas siedzi na balkonie od strony rynku i wertuje książkę z portretami królów polskich. Gdy otwarte są szklane drzwi do mieszkania, dobiega z niego dźwięk pianina, przy którym nucą kobieta z dwiema córkami. Zarówno kobieta, jak i jej córki są niesłychanie brzydkie, jak przydługie czarne noce ciągnące się bez końca. Ich śpiew jest równie odrażający jak one same. Syn, który w przyszłości ma zając miejsce ojca, gdzieś studiuje. (za ZKK)