Mgr zoologii, entuzjasta swojego zawodu, rzucił pracę w poznańskim ZOO i w 1957 przybył do Zamościa z zamiarem rozbudowy i modernizacji ogrodu (1957-63), zastał połowę zwierząt chorych. Sprowadził wiele nowych gatunków. Wniósł do prowincjonalnego miasta ożywienie towarzyskie, chętnie przebywał w otoczeniu plastyków, aktorów, często odwiedzał Lublin. Oryginał, podejmował herbatą w starej chińskiej porcelanie, lubił spacerować po mieście z młodym lwem "Simbą". Wiąże się z tym słynna anegdota o presji jaką miał w ten sposób wywrzeć na miejskich radnych, przyprowadzając lwa do ratusza. Innym niekonwencjonalnym pomysłem był udział wielbłąda w pochodzie pierwszomajowym z tabliczką Czekamy na nowe ZOO. W 1963 przeniósł się do Warszawy, pracował w ZOO, później w PAN.