W folwarku miejskim Koźlerogi Jana Zamoyskiego (okolice Łabuńki i ul. Weteranów) w 1585 było 57 sztuk bydła (tylko 11 krów mlecznych), 33 świnie, kilkaset owiec, 134 kury, 22 gęsi i 25 kaczek, a także - służących jako siła pociągowa - 12 wielbłądów (nie wolno było jemi robić w niepogodę, jak też służyły do noszenia rzeczy w wyprawach wojennych) i 1 długorogi bawół sprowadzony z Węgier. W stajniach zamkowych trzymano dziesiątki kosztownych koni (osobne hasło), a wraz z nimi konia dzikiego i łosia. Dla potrzeb kuchni pałacowej hodowano pstrągi, kuropatwy i łabędzie. W zalewie wielkim odławiano szczupaki, karasie, liny, okonie i płotki (na "bukowińskim obrazie" widoczne łabędzie). Pod k. XVI w. sprowadzano perskie gołębie.
Przez długie lata swój dobrobyt czerpał Zamość z tysięcy corocznie pędzonych tędy wołów (osobne hasło: Handel). Po sto wołów dziennie bito w czasie uroczystości żałobnych po śmierci Katarzyny Zamoyskiej (1642). Podobno wół miał być jedyną ofiarą szwedzkiego oblężenia w 1656. Do zwykłego widoku należały ryjące po wałach świnie, niszczące umocnienia. Wg zarządzenia z 1642 służba miejska miała je strzelać, z murów zrzucać i zabierać bez wszelakiej nagrody. Znowu w 1813, gdy w czasie dramatycznej obrony twierdzy zabrakło mięsa, zjadano konie, psy, koty, wreszcie szczury i myszy. W 1867 w Zamościu było 1300 szt. bydła i koni (w tym 500 koni wojskowych). W 1921 RM zobowiązała czyściciela do codziennego wyłapywania chodzących samopas po rynkach i ulicach psów i świń, na Starym Mieście hodowano kaczki, a w 1924 także kóz na Nowym Rynku. Wg spisu z 1927 w mieście 565 koni (w tym 50 ogierów i 317 wałachów), 592 krowy (w tym 5 buhajów), 31 kóz (aż 23 na Nowej Osadzie), 519 trzody i tylko 1653 drobiu, nie było owiec.
Lata 60. to również hodowla bażantów na terenach za zalewem. W 1968 wydano zakaz hodowli trzody na Starym Mieście, Plantach i os. Powiatowa. W granicach miasta zmniejszyła się liczba hodowanych zwierząt (osobne hasło: Rolnictwo). Nowością była hodowla ślimaków (od 1994 w piwnicy przy ul. Głowackiego 10), rok później powstał nawet oddział Stowarzyszenia Hodowców Ślimaków. Na Plantach, do pocz. l. 80. wypasano łaciatą krowę, w 1996 kozy. W 2001 wykryto wściekłe koty przy ul. Powiatowej (19 III) i ul. Krasnobrodzkiej (30 III).
W 2010 po raz pierwszy w  IX i X odbyła się M-narod. Wystawa Kotów Rasowych (85 wystawców, ponad 150 kotów kilkunastu ras) - wygrał kocur perski "Darling". Z Zamościa wystawiali Lila Gąsiorowska-Duda (rasy egzotyk "Olimpia") i Hanna Orjanik (rasy norweski leśny "Hattori"). W 2017 już III M-narod. Hetmańska Wystawa Kotów Rasowych (110 kotów, najodleglejszy z Petersburga).


 * Szczury są panami Zamościa, pomyślałem sobie kiedy stwierdziłem jak wielka ilość tych gryzoniów mieści się w każdym domu. A gniazda znajdują wygodne i bezpieczne. Nikt ich nie płoszy, nikt wytępić się nie stara. W nieskanalizowanych ustępach wszystkich domów, ustępach ciasnych, zbudowanych (skleconych) umyślnie w ten sposób by umożliwić należyte ich uprzątanie w komórkach i piwnicach szczury wiodą żywot spokojny i wesoły. ("Głos Zamościa" 1920)
 * Jan Pawełczuk z Zamościa zajmuje się z zamiłowania hodowlą rasowych królików. Czytając w wolnych chwilach naukową literaturę radziecką - szczególnie zainteresował się teorią uczonego Miczurina. Stosując zdobycze biologii radzieckiej, dzięki której możliwe jest powstawanie nowych gatunków - Jan Pawełczuk otrzymał drogą kilkakrotnych skrzyżowań królików ras: srebrzystej francuskiej z niebieską wiedeńską nową, białą rasę królików o pięknym puszystym futerku, wysoko cenionym przez powiatowy punkt skupu skór surowych w Zamościu. ("Sztandar Ludu", 23 II 1952). W 1956 wzmiankowany był jako hodowca Aleksander Nowakowski z ul. Sienkiewicz (miał 60 królików, wysyłane do Olsztyna, Szczecina).