Wzniesiony pod koniec XVIII przy ul. Staszica 4, w  1852 za 4600 rb zakupiony przez Moszko Dichtera i przez 3 pokolenia należał do tej rodziny. W domu z wysokim dachem, z facjatką, krytym dachówką holenderską, z dużą oficyną, było 7 izb i stajnie mogące pomieścić 30 koni (1856), później 3 numery hotelowe (1891, wg innych danych w tym roku 6 pokoików), gdyż zwany był czasem szumnie hotelem "Lwowskim". Częściej nazywany zajazdem lwowskim (jeszcze w 1928). Zatrzymał się w nim w 1901 Józef Piłsudski. Jako Hotel "Lwowski" w 1904 (Rachel Dichter), wymieniany jeszcze w 1921, gdy właścicielem był Maurycy Dichter (ul. Franciszkańska 2). Czynny był jeszcze na pocz. l. 30., ostatnio zarządzała nim Helena Dichter. Z czasem w 2 izbach od frontu znalazły się sklepy i innych zamieszkali lokatorzy. Po ostatniej wojnie w ruinie, ostatecznie rozebrany w 1959.


* Osobliwością zajazdu był zajmujący się gośćmi Ela (Eliasz), który z zamiłowaniem mówił wierszem. Wspomina go jeden z gości (1910) - „Numer dla mnie, panie Ela”, wołałem. „Zaraz się panu radcy udziela”, odpowiadał. „A może ten w podwórzy, nieogrzany”. „Inny panie radco kochany. Oto numer jak się patrzy, kosztować będzie złotych aż trzy, ale bez opału i pościeli, które Ela zaraz panu radcy udzieli”. O co byś tylko nie poprosił, usłużny Ela sypał rymami jak z rękawa. Wieczorem, gdym zabierał się do łóżka, przemawiał zwykle w ten sens: „Oto panie radco świeży ręcznik, dzbanek i miednice, a stawię panu radcy na stole zapaloną świcę i zapałki, a tu ma pan radca kawałki na noc, a teraz panu radcy dobranoc. A gdyby pan radca chciał jeszcze czego potrzebować, Ela będzie się fatygować. Bo Ela nie jest bity w piętę, więc wie z czego goście m ogą być kontente”.
Po pięciu latach niebytności odwiedziłem Zamość. „Panie Ela”, wołam wysiadłszy z wehikułu Dichtera i przeskakuję nieostrożnie dwa schodki wiodące na korytarz hotelowy, o których zawsze zapominam. Wpadam na jakieś indywiduum. „Pan dobrodziej zapomniał o schodkach”, rzekło mi ono z uśmiechem, podając kapelusz, który się znalazł na ziemi. „Dziękuję” odpowiedziałem, otrzepując go. „Panie Ela”, wołam znowu. „Oho, pan dobrodziej już się go nie dowoła”. „Dlaczego”? „Bo un potrzebował przenieść się na tamten świat”
.
 * W 1894 w jednym z numerów zastrzelił się sędzia gminny Kociubiński.

* W 1920  przy hotelu otworzył drukarnię Rotman.
 * W  1938 wbrew właścicielowi Zygmuntowi Dichterowi oczekującemu na zgody na rozbiórkę i wspierającemu go staroście, konserwator zabytków w Lublinie - stwierdzał walory zabytkowe zajazdu - odbiega wyglądem swym od tego typu domów zachowanych w Zamościu, to przecież stanowi on jeden z tych cennych fragmentów, które składają się na wszechstronność i bogactwo zabytkowego Zamościa (26 IX). Ostatecznie przeważył głos Ministerstwa - Jakkolwiek dom ten jest jedynym pozostałym zajazdem z XVIII w. w Zamościu, jednak w stosunku do licznych i dobrze zachowanych zabytków nie wykazuje wybitniejszych cech architektonicznych, nie jest związany z żadnym faktem historycznym i nie wiąże się zespołowo z innymi domami zabytkowymi. Nadto dom ten jest w stanie wielkiego zniszczenia. zważywszy, że wartość zabytkowa jest bardzo względna, a właściciele nie posiadają finansowych możliwości dokonania należytego remontu, remontu, Ministerstwo stwierdza, że ani strona merytoryczna, ani praktyczna i gospodarcza, nie przemawia za uznaniem domu tego za zabytek. (12 XI).