Władze powiatowe ujawniły się 25 VII 1944 o 11-tej zarządzeniem nr 1 i rozklejanym afiszem oznajmiając o objęciu władzy przez Delegata Powiatowego Rządu RP na Kraj - "Sandomierskiego" - Antoniego Wiącka (osobne hasło) z SL, nauczyciela (w czasie okupacji dyrektor banku "Społem" przy ul. Staszica).
Delegat Powiatowy pełnił władzę w uzgodnieniu z komendantem miasta. Urzędował na II p. ratusza, wspierany 350 akowcami, zakwaterowanymi w koszarach i Akademii. W ciągu jednego dnia uruchomiono wszystkie placówki państwowe i społeczno-samorządowe. 26 VII wizytę złożyło 3 pułkowników Armii Czerwonej z dowódcą odcinka zamojskiego Arystarchem Bołdyrewem, następnego dnia mjr Sołdatenko z NKWD. 29 VII w pokoju na parterze ulokowało się przedstawicielstwo PKWN.
W wyniku kilkudniowych nacisków ze strony władz PKWN (wielokrotne propozycje ugody, propozycje stanowisk), po 9 dobach demokratyczną władzę powiatową usunięto siłą. 3 VIII o 10-tej grupa PKWN-owców grożąc pistoletem, a nawet przemocą fizyczną usiłowała wyprowadzić "Sandomierskiego" z gabinetu. Wyszedł, gdy o 12.45 wrócili z żołnierzami sowieckimi i komendantem Leszczowem. Współpracownikom oświadczył, że na żądanie wojskowych władz sowieckich został zmuszony do oddania władzy i przekazania jej Edwardowi Dubelowi. Leszczow powiedział, że współpraca z delegaturą układała się dobrze, a użycie siły wynika ze względów politycznych. Z Wiąckiem opuścili ratusz wszyscy współpracownicy z wyjątkiem jego zastępcy. W PRL rozpowszechniany był pogląd o istnieniu dwuwładzy - działała tylko jednolita władza delegatury, mająca od dawna w konspiracji przygotowany aparat do rządzenia).


 * "Sandomierski" - Uroczystość na Rotundzie była nader podniosła i zgromadziła prawie cały Zamość i najbliższe okolice. Zapowiedziałem swój udział i zabranie głosu. Przedstawiciele PKWN ze wszystkich stron rozpoczęli zabiegi, aby mnie odstraszyć od przemówienia, że to może wywołać walki bratobójcze. Usiłowano przeszkodzić mi w dojściu do prezydium, a później, gdy przedostałem się na wzniesienie okalające miejsce straceń usiłowano mnie zepchnąć z fosy na dół. Te manewry nie udały się dzięki postawie zebranej ludności. Zabrałem głos. (za "Archiwariuszem Zamojskim 2002")
 * Prezydium Rady w pełnym składzie udało się na II piętro ratusza. Poproszono delegata o wyjście z gabinetu. Bez oporu to uczynił. Wówczas za biurkiem posadziliśmy naszego starostę Edwarda Dubla, który sprawował już samodzielną władzę zleconą mu przez partie polityczne. Do żadnych zakłóceń nie doszło. Jedynie w komisariacie policji komenda zarządziła zbiórkę wszystkich polcjantów. Zakomunikowano im upadek "Delegatury". Kierownictwo policji wysunęłą sugestię by przed opuszczeniem komisariatu z bronią w ręku wtargnąć do ratusza i wybić do nogi to "komunistyczne nasienie" Wszczęła się wrzawa. Część policjantów kategorycznie sprzeciwiła się temu. Zlikwidowanie buntu policji możliwe było tylko w drodze zajęcia przez milicję komisariatu. Bołotnow zmobilizował oddziały AL i BCh i wyruszył na komisariat. Widząc zbliżające się oddziały - policjanci bezzwzłocznie i chaotycznie uciekli przez łąki w stronę Rotundy. Komisariat zajęto. Bołotnow został powołany na Komendanta Komisariatu Milicji na miasto Zamość. (z "Tygodnika Zamojskiego")
 * Ostatnie dni władzy londyńskiej w Ratuszu w wersji PRL-owskiej: Przedstawiciele władzy ludowej zajęli pierwsze piętro w ratuszu, a do gabinetu "Sandomierskiego" blokowali wejścia. Na wskutek powstałej sytuacji wicestarosta Witoszka i adwokat Pokorny -  kierownik biura starosty zgłosili akces do współpracy z władzą ludową, Doszło do tego, że urzędujący piętro wyżej starosta został sam - jedynie z sekretarką, a po 5 dniach cichaczem, niezauważony, umknął (A. Budzyński, za "Sztandarem Ludu" z 1967)
 * Zamość był miejscem, gdzie zdała egzamin podziemna administracja. Tak się złożyło, że wojska niemieckie opuściły miasto, a wojska sowieckie nie zajęły go przez jakiś tydzień czy więcej. Nastąpiło to samo co w Lublinie, lecz miało się czas rozwinąć. Po kilku dniach wydawało się, że wróciły przedwojenne czasy. Wszystkie agendy administracyjne zostały objęte przez ludzi do tego wyznaczonych w podziemiu i miasto zaczęło wracać do normalnego życia. (ze wspomnień Stefana Korbońskiego, bliskiego współpracownika Mikołajczyka)
 * Zamość: politycznie magistrat był początkowo "londyński", ale AK ma mało ludzi, po rozmowach z generałem "Marcinem" AK zdało broń, przełamano nastroje nieufności, były manifestacje za władzą ludową. (meldunek dla "rządu lubelskiego" z 8 VIII 1944 o sytuacji na południe od Lublina, za "Literaturą" z 1978)