Nie było w Zamościu nikogo, kto by go nie znał, w swoim świecie był wojskowym, milicjantem, odtwarzał przed ratuszem ceremonie wojskowe, musztry, asystował defiladom i procesjom, kontrolował ruch drogowy. Był maskotką "Hetmana" na przemian "trenerem", "zawodnikiem" ("grał" oczywiście bez piłki), "porządkowym". Podobno nawet miał robić obchód z lekarzami. Był synem stolarza z Podwala, "pracował" w Zakładzie Energetycznym, tam przy wypłacie robiono dla niego zrzutkę. W 1992 zamieszkał domu pomocy w Krasnobrodzie.


 * W 1961 PMRN zwróciło się do MPGK aby kierowcy nie wozili po mieście upośledzonego Grzesia i zezwalali by zaczepiał pasażerów.
 * Grzesio, nie wiedzieć czemu nazywany głupim, swój rozum miał. To on otwierał zawsze pochody pierwszomajowe, niosąc wyimaginowaną buławę i grając na  na równie nierealnym instrumencie. To Grześ był obecny na wszystkich meczach Hetmana (bywało, że i pomagał sędziować. Raz w miesiącu wędrował do Zakładu Energetycznego po pensję, którą fundowali pracownicy. Nie stronił też od kieliszka wypijanego  ze swoistym rytuałem w restauracji zwanej przez bywalców Rybką. (K. Konopa, "Tygodnik Zamojski" z 1992).
 * ,,Pracował'' w Zakładzie Energetycznym gdzie pomagał m.in. nosząc dokumenty z pokoju do pokoju. Kiedy było wypłata stawał przy okienku kasowym i dostawał zawsze obryw od pracowników.
O obchodzie lekarskim, na którym wystraszył ją Grzesio w kitlu opowiadała  ówczesna pacjentka a potem moja kierowniczka Maria Koba (żona - architekta miejskiego).
Mówił bełkotliwie i mało zrozumiale. Jedyne co wychodziło mu czysto i zrozumiale to przekleństwa jak go ktoś zdenerwował. (J. Herc)
 * Grzesio strzelał też najpiękniejsze bramki w przerwie meczu. Wpadał na boisko i było z 5:0. Było wesoło, szczególnie jak drużyna Hetmana do przerwy, nie grała zbyt dobrze. Grzesio ratował honor miejscowych kopaczy.  Należy też wspomnieć, że był człowiekiem orkiestrą. Jak pojawiała się jakaś orkiestra marszowa w mieście, zawsze był na przedzie i nieźle "puzonił". (K. Winiarski)
 * Miał książkę inkasenta, ktoś napisał mu" Grześ prosi o pieniądze na chleb i kiełbasę". Kwitowane były wszystkie datki i jak pamiętam niebrał nigdy banknotów i potrafił się obrazić na takiego darczyńcę. Dyrygował ruchem na skrzyżowaniu koło ćwiczeniówki. (B. Smutniak)