Lokalna tradycja wspomina o Łysej Górze (osobne hasło), gdzie zlatywać się miały czarownice. Pierwsza wzmianka o czarownicy, niejakiej Sobkowej (Mikolajowa Cieślina o niej - Guślarki, czarowniki, żem większych nie widziała!), która radziła jak kogoś  "obrzydzić" (weźmi soli, zawiąż w chustkę i gdzie pies zdechły leży, gębę mu kijem rozdarłszy, włóż onę sól, żeby trzy dni zupełnie była w gębie u psa, potym ją wyjąwszy, przemawiać takim sposobem "jako ten pies obmierzły, tak aby on wszystkiemu mirowi krześciańskiemu obmierzł") pochodzi z 1608.
Aż 6 mieszczek oskarżono o czary i po długich torturach, skazano wyrokiem połączonego sądu radzieckiego i wójtowskiego w kwietniu 1664 na stos, ostatecznie dzięki litości ordynata złagodzono wyrok i 12 V ścięto je mieczem. Oskarżyły jeszcze Katarzynę Bielenkiewiczową/Bielenkowiczową żonę wójta zamojskiego. 16 maja 1664 została ścięta w ratuszu wczesnym rankiem z powodu obcowania z dopiero ściętymi czarownicami (Sąd nad czarownicami). Czary były obecne w codziennej rzeczywistości, Rudomicz w 1667 pisał - Z powodu zawistnej złośliwości ktoś już kilka razy potajemnie podrzucił nam znaki zaczarowane, np. pieska sztucznie zrobionego, różne ziela itd, a ostatnio w bramie związane pazury.
W innym miejscu wspomina Zamościu o bezskutecznie trzykrotnie palonej w Zamościu czarownica - spłonęła za czwartym razem gdy wyjęto z jej serca kawałek lodu. Rudomicz był przekonany, że winę za omdlenia jego żony ponoszą czarownice. Podaje też o złym znaku przed ślubem Sobiepana i Marysieńki - odpadł krzyż z drzewca chorągwi kościelnej w katedrze i palił się skarbiec.
Gryzelda Wiśniowiecka opowiadała o babach przyznających się na torturach, że aby szkodzić Zamoyskim, grzebały w pokojach zamku zamojskiego zmarłe niemowlęta, stąd w rodzinie ordynatów przypadki bezpłodności.
Współczesny rodowód ma mieć legenda dotycząca kamienicy pod Małżeństwem - o mężu nie mogącym znieść kłótliwej żony, co, gdy prośby o spokój okazywały się nieskuteczne, oskarżył ją o czary ...skutecznie (stąd szelmowski uśmiech).
Atmosferze zabobonu sprzyjała twórczość prof. Akademii Duńczewskiego, który w popularnych zamojskich kalendarzach prezentował poparte prawdziwymi probacjami dowody na istnienie upiorów, pisał o wilkołakach, którzy krywali się na Żmudzi, Polesiu i innych prowincjach, o uciętych głowach czarowników, które jedna na drugą skakała gryząc się wzajemnie, o zjazdach czarownic, podczas których wiedźmy śpiewając pieśni wszeteczne a zagasiwszy świece z mężczyznami i czartami spółkowały, itp.
W zapiskach o. Herakliusza od zamojskich bazylianów w 10 III 1763 poza bramą tutejszą lwowską o godzinie szóstej z rana circa ortis solis niosło niewiastę wyżej dachów w koszuli jednej. Widzieli ją słyszeli jęczącą wielu wiary godnych ludzi. Też osobne hasło: Diabły, Duchy


Sobkowa miała otruć męża Sebastiana,  Wg świadka ubił żonę, po tym łajała mu "niegodzieneś mnie był, niegodniku, godnam ja była szlachcica, po tym on znowu wybił ją dobrze. Wtedy uklękła po środku izby mówiąc Przysięgam Bogu, że albo cię przebiję nożem albo otruję. Kilka dni później jadąc po ryby rozniemógł i rychło umarł. Inny świadek dodawał, że przed śmiercią chory bardzo, mówił co-ć mi się dzieje, głowa mi się zawraca i wrzeszczy mi w niej jakoby kocięta.
!!! Mieszczki wtrącone w 1664 do więzienia zeznały przed śmiercią, że Bielenkiewiczowa była wspólniczką czarów, co także sąsiedzi potwierdzili. M.in. Piernikowa podała następujące dowody zbrodni przytaczając słowa oskarżonej: jest u ciebie hałaśnik ziele za kominem, także u Mikołajowej szewcowej, póki to będzie w domu, póty między wami hałas będzie, i tak się stało. Drugi dowód: tejże piernikarce powiedziała Bielenkiewiczowa nalazszy jej włosy: czemu tak rzucasz włosy swoje, jak kto je najdzie a włoskiem twym zaszyje oczy żabie, to ty olśniesz [oślepniesz]. Trzeci dowód; panu Wilczopolskiemu i innym dała jako napój miłosny sproszkowane swoje włosy, wycięte z okolicy przyrodzenia i spod pach itd.